Irena Krzywicka "Wichura i trzciny"
Irena Krzywicka - polska feministka, pisarka, publicystka i tłumaczka - ma w swoim dorobku literackim wiele dzieł. Osobiście znam tylko jedną z jej powieści, która oparta jest na wydarzeniach autentycznych, zatytułowaną "Wichura i trzciny".
Książka opowiada przede wszystkim o walce z trudnościami. Walce zrozpaczonej ale i zdeterminowanej matki o zdrowie jedynego syna. Chłopak niegdyś wysportowany, popularny i czerpiący z życia całymi garściami w jednej chwili stał się sparaliżowanym, wychudzonym człowiekiem widzącym swoją przyszłość w czarnych barwach. Choroba (Heinego-Medina) odebrała mu niemalże wszystko. Jednakże nie pozbawiła go wiary w ludzi. W ich miłość, przyjaźń i zawziętość. Kolega z ławki jako jedyny z dawnych znajomych niegdyś chuligan i wagarowicz teraz poświęca każdą wolną chwilę na pomaganie przyjacielowi.
Główny bohater walczy o życie każdego dnia - z początku o każdy oddech, później o każdy, nawet najmniejszy krok. Przy życiu podtrzymuje go wiara innych osób w jego powrót do zdrowia. Sam nie ma nadziei na bycie tamtym chłopakiem sprzed choroby. Gdyby nie determinacja, akceptacja najbliższego otoczenia i prawdziwa przyjaźń - o którą przecież nie tak łatwo - młody mężczyzna skończyłby zamknięty w czterech ścianach z wzrokiem utkwionym w sufit i głową pełną myśli samobójczych.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. To idealna pozycja na zimowe wieczory przy gorącej herbatce z cytryną. Skierowana jest przede wszystkim do osób uważających, że świat jest zły, że nie ma w nim ludzi niosących pomoc w trudnych chwilach i że brak w nim tych, którzy akceptują osoby niepełnosprawne. Książka ta bowiem przywraca wiarę w prawdziwą przyjaźń i w bezgraniczną miłość rodzicielską.
"Wichura i trzciny" urzekła mnie ogromnie, ponieważ uświadomiła mi, że nawet w najczarniejszych chwilach, gdy u boku są osoby bliskie naszemu sercu prędzej czy później pojawia się światełko w tunelu.
Polecam tę książkę każdemu, bez wyjątku.
Recenzja znajduje się również na www.nakanapie.pl